
Jeżeli z postacią Boga utożsamimy wartości takie jak dobro, szczerość czy tolerancję to okazać się może, że w piosence napisanej przez pewnych znanych, zadeklarowanych ateistów jest go więcej niż w całej dyskografii Arki Noego. Jednocześnie ta pieśń wcale nieszczególnie zalicza się do jakichś pogańskich manifestów, bo panowie Graffin, Gurewitz i spółka mówią raczej o Jezusie jako pewnym użytecznym narzędziu, którego co niektórzy używają dla osiągnięcia swoich celów. Amerykański Jezus pomaga budować prezydencką rezydencję, jest motywem morderców, nuklearną bombą i dziećmi bez matek. Wylewający swą ironię Greg boi się, że amerykański Jezus może być również w nim. Świetna warstwa liryczna to oczywiście zaledwie jedna strona medalu, bo muzycznie mamy do czynienia z fantastycznym gitarowym kawałkiem o refrenie, jaki swoją niepowtarzalnością i potęgą w czystym wydaniu uderzać będzie z pewnością nawet po upływie kolejnych dekad.
posłuchaj również:
0 komentarze
Brak komentarzy